reklama
reklama

LIST DO REDAKCJI: Wolność kończy się tam...

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

LIST DO REDAKCJI: Wolność kończy się tam... - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Biorąc pod uwagę, iż nastał czas wojny, a działa pro-aborcjonistów już umilkły nadszedł czas na kontratak drugiej stron.
reklama

List Naszego Czytelnika komentujący "Czarne Spacery" w Łukowie, czyli protesty wywołane decyzją Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w praktyce zaostrzającą prawo aborcyjne w Polsce. 

 

List publikujemy w całości.

 

Jestem katolikiem, pełnym wad i grzechów, ale katolikiem. I jako katolik nie mogę się zgodzić na publiczne promowanie grzechu, jakim niewątpliwie jest aborcja.

 

Jako katolik również nie mogę się zgodzić z argumentacją, że nie mam prawa nikogo upominać czy oceniać. Oceniać nie, ale upominać tak. Bo niestety zapomnieliśmy o czymś takim jak grzechy cudze, jak zezwalać na grzech czy milczeć, gdy ktoś grzeszy. Zezwalając komuś na grzech czy nie reagując gdy ktoś grzeszy – sam grzeszysz.

Przeraża mnie widok tysięcy ludzi, którzy tłumnie i publicznie domagają się praw do zabijania własnych dzieci. To jest objaw przewartościowania wszelkich wartości, postępującego nieubłaganie neomarksizmu kulturowego, który dąży do zniszczenia wszystkiego co związane z naszą cywilizacją.


Tylko ideologie lewicowe, takie jak na przykład hitleryzm, zakładały, że w społeczeństwie powinny funkcjonować dwa typy ludzi – zdrowi i martwi. Propagowanie tego, że choroba jest podstawą do odebrania prawa do życia w moim przekonaniu jest wręcz zbrodnicze i wypacza pojęcie ludzkiej godności.

Jeśli chodzi o życie, nie możemy mówić o żadnych kompromisach!

 

 "Tu chodzi o życie..."

Żeby tego Państwu dowieść, bez użycia argumentacji religijnej,  posłużę się szkicem red. Stanisława Michalkiewicza pt. "Tu chodzi o życie..."

 

Zgodnie z poglądem, według którego prawo stanowione powinno przynajmniej nie godzić, a najlepiej chronić prawa naturalne człowieka, jak; życie, wolność i własność, ochrona życia jest jednym z podstawowych obowiązków państwa.

 

Aborcja polega na przerwaniu życia embrionu ludzkiego, a więc człowieka w prenatalnym okresie życia. Praktyka ta jest przedmiotem ustawowych regulacji, obejmujących różne podejścia~od bezwzględnego zakazu do całkowitej dopuszczalności.

 

 

Pogląd konserwatywnych-liberałów skłania się ku bezwzględnemu zakazowi, a jakie są ku temu przesłanki, przeczytajcie Państwo sami.

 


Przede wszystkim wyjaśnienia wymaga sprawa zasadnicza, czy embrion ludzki jest człowiekiem, a więc istotą gatunku ludzkiego, czy też częścią ciała matki.

 

Za starożytnym prawem rzymskim uważamy urodzenie za odłączenie się od ciała matki.

 

 

Według ówczesnej definicji prawnej (która, mówiąc nawiasem, stosowana jest po dziś dzień), częścią składową rzeczy nazywamy taki element, którego nie można odłączyć od rzeczy głównej bez zmiany jej istoty lub wartości, albo bez zmiany istoty lub wartości przedmiotu odłączonego. 

Na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać, że prawo rzymskie mogło traktować embrion ludzki jako część składową matki. 


W rzeczywistości było jednak odwrotnie; prawo rzymskie traktowało embrion ludzki jako osobę, z tym, że warunkowo!

 

 

Świadczy o tym zasada obowiązująca zresztą i we współczesnych systemach prawnych państw cywilizowanych; nasciturus pro iam nato habetur quotiens de commodis eius agitur ("mający się urodzić uważany jest za urodzonego, ilekroć chodzi o jego korzyści").

 

 

Zatem embrion może zostać obdarowany majątkiem, może zostać dziedzicem spadku, o ile, oczywiście urodzi się żywy.

 

Stanowisko takie jest logiczne i konsekwentne.

 

Skoro bowiem uznalibyśmy embrion ludzki za część składową ciała matki, to nie byłoby najmniejszego sensu wyposażania go w co prawda warunkową, niemniej zdolność prawną, a więc właściwości przysługujące wyłącznie osobom, a nie np. ręce, nodze, czy innym częściom składowym ciała ludzkiego. 

 


Skoro uznalibyśmy embrion ludzki za część składową ciała matki, to nie miałoby też sensu ustawodawstwo zajmujące się ludzkimi płodami (np. ustawa o ochronie płodu ludzkiego), precyzujące warunki dopuszczalności aborcji.

 


Nie ma przecież ustaw określających warunki dopuszczalności usunięcia migdałków, wyrostka robaczkowego, czy nawet narządów rodnych.

 

Wystarczy do tego wola osoby, której organizmu to dotyczy. Tymczasem w przypadku embrionów ludzkich prawo zawsze ingerowało w przypadku prób przerywania ich życia, nawet jeśli dopuszczało możliwość aborcji w bardzo szerokim zakresie.

 

"Czy mamy do czynienia z człowiekiem, czy nie"

 

W dyskusji nad aborcją pojawia się wprawdzie stwierdzenie, że jest ona rzeczą "złą" (co świadczyłoby raczej, że i zwolennicy jej dopuszczalności też w gruncie rzeczy są przekonani, iż embrion ludzki jest jednak osobą), ale, że do pewnego okresu życia płodowego aborcja powinna być dopuszczalna, ponieważ jeszcze nie mamy do czynienia z człowiekiem.

 

 

Rozstrzygnięcia wymaga zatem kwestia, czy w przypadku embrionu ludzkiego mamy do czynienia z człowiekiem, czy nie.

 

Niektórzy ludzie twierdzą, jakoby o człowieczeństwie człowieka decydował moment urodzenia. Należy jednak zauważyć, że moment urodzenia jest bardziej istotny ze względów. 

 

Wskazuje na to choćby okoliczność, że dzięki odpowiednim technikom medycznym lekarze potrafią dziś utrzymać przy życiu poza organizmem matki dziecko w fazie prenatalnej.

 

Mamy zatem do czynienia z coraz większą liczbą ludzi "urodzonych przed urodzeniem", którym jednak z tego powodu nie możemy zaprzeczyć człowieczeństwa. 

 

Wreszcie, czy na minutę przed urodzeniem dziecko jest już człowiekiem, czy nie? A na dwie minuty? A na godzinę? I tak dalej.

 

Analogicznie, moglibyśmy próbować udzielić odpowiedzi na pytanie, kiedy zaczyna się łysienie?

Czy jeśli wypadnie pierwszy włos? Drugi? Trzeci? I tak dalej.

 

 

"Od kiedy człowiek staje się człowiekiem"

 

Ze względu na trudności w ujęciu odpowiedniego momentu, na wszelki wypadek, zawsze zakłada się istnienie, mającego miejsce zjawiska, już od pierwszych chwil.

 

Wynika z tego, że urodzenie tak na prawdę nie ma najmniejszego znaczenia dla człowieczeństwa człowieka. 

 

Skoro zatem nie wiemy, od kiedy właściwie człowiek staje się człowiekiem, a skądinąd rezultaty badań naukowych dowodzą, że wszelkie właściwości organizmu ludzkiego, a nawet cechy charakterologiczne człowieka są zdeterminowane w momencie połączenia się komórek rozrodczych matki i ojca, to bardzo prawdopodobny staje się pogląd, że człowiek staje się człowiekiem od momentu poczęcia, a potem tylko się rozwija. 

 

Owszem, embrion ludzki w początkach swego życia, czyli tzw. zygota, jest niepodobny do człowieka w potocznym znaczeniu słowa podobieństwo, ale przecież i niemowlę różni się i to bardzo znacznie, od stojącego nad grobem starca, nawet w przypadku tego samego osobnika. 

 

Zatem również podobieństwo w znaczeniu potocznym nie może stanowić kryterium przesądzającego o człowieczeństwie. 

 

 

W takim razie musimy wyraźnie powiedzieć, że nie znajdujemy żadnych powodów, by odrzucić pogląd, iż człowiekiem jest się od momentu poczęcia. Człowiekiem, a więc odrębną osobą, a nie żadną częścią cudzego ciała.

 

 

W takiej sytuacji musimy postawić pytanie, na jakich właściwie zasadach dopuszczalna ma być aborcja, a więc pozbawianie życia ludzi nie tylko wbrew ich woli, ale również bez najmniejszej nawet próby przypisania im jakiejkolwiek winy?

 

 

Wygląda na to, że w przypadku pozbawienia życia ludzi jeszcze nie narodzonych następuje powrót do utylitarnego kryterium potrzeby.

 

 

Takie postępowanie nosi znamiona regresu cywilizacyjnego.

 

Skoro bowiem raz dopuścimy możliwość zabijania niewinnych ludzi wbrew ich woli, by zadośćuczynić potrzebom innych ludzi, to nie ma już żadnego powodu, by powstrzymać się przed kanibalizmem!

 

""Zygoty" trochę bardziej wyrośnięte"

 

Nie jest to zresztą jedyny przejaw regresu cywilizacyjnego. Ustawy dopuszczające aborcję wprowadzają jednocześnie dwie rzeczy.

 

Po pierwsze, sprzeniewierzają się ciążącemu na państwie obowiązkowi ochrony życia, pozbawiając pewną kategorię ludzi ochrony prawnej.

 

Okoliczność, że to pozbawienie ochrony prawnej dotyczy "zygot", a więc ludzi bardzo małych, nie ma tu nic do rzeczy. Ludzie więksi bowiem, czy nawet dorośli, są z punktu widzenia biologicznego takimi samymi "zygotami", tylko trochę wyrośniętymi.

 

Rozmiar ludzi wyjętych spod prawa nie stanowi zatem prawdziwego kryterium, którym nadal pozostaje potrzeba innych ludzi.

 

 

Ponieważ, jak wiadomo, potrzeby te się zmieniają, więc skoro już raz podjęto decyzję o możliwości pozbawienia ochrony prawnej jakiejś grupy ludzi, by wyjść naprzeciw potrzebie innych ludzi, to nie ma żadnego powodu, by ochrony prawnej pozbawić na przykład ludzi bardzo starych, lub bardzo chorych, jeśli tylko zaistnieje taka potrzeba.

 

Krótko mówiąc, prawo jako zestaw trwałych reguł postępowania, przestaje istnieć, a w jego miejsce pojawia się doraźność, wyznaczona przez aktualną potrzebę.

 

Drugim wyrazem tego regresu cywilizacyjnego jest parcelacja państwowego monopolu na przemoc.

 

 

W przypadku dopuszczenia aborcji państwo rezygnuje z wyłączności zarządzania pozbawienia życia człowieka, przekazując tę kompetencję kobiecie bądź lekarzowi.

 

 

 

Jedynym uzasadnieniem takiego zarządzenia staje się wówczas okoliczność, że egzystencja skazanego człowieka jest trudna do pogodzenia z jakąś potrzebą lub wygodą innego człowieka.

 

Kłopoty i zmartwienia

 

To prawda, że dzieci, nawet małe, potrafią przysporzyć sporych kłopotów i zmartwień, ale przecież ludzie dorośli potrafią przysporzyć kłopotów jeszcze większych.

 

Jeśli zatem okaże się, że kłopoty zaczynają sprawiać jakieś kategorie ludzi dorosłych, wówczas prędzej czy później musi pojawić się postulat umożliwienia rozprawiania się z nimi w trybie uproszczonym, bez angażowania państwa.

 

Jest to zatem proces anarchizacji, któremu jednak, nawet z założenia nie towarzyszy zwiększenie zakresu wolności dla wszystkich ludzi, a tylko dla niektórych, przy czym kategoria obdarzonych większym zakresem samowoli ma charakter płynny.

 

 

Kto akurat dysponuje większą siłą, ten może narzucać innym swoją wolę bez żadnych ograniczeń.

 

Dyskutując nad aborcją, zastanówmy się jednocześnie, w imię czego jest ona dopuszczana?!

 

W głównej mierze dotyczy to rozwiązłości seksualnej, skutkującej brakiem odpowiedzialności za współżycie. Ewentualne pojawienie się dziecka-wpadki staje się problemem, który trzeba usunąć.

 

Kara za aborcję 

 

Dyskusja nad dopuszczalnością aborcji ma już w Polsce długą historię, pewnie daleką od zakończenia.

 

Propozycję uregulowania tej sprawy przedstawił jeszcze w początkach lat. 90 ówczesny działacz UPR'u, Pan Stanisław Michalkiewicz, którego rozważaniami się posługuję.

 

Wychodząc z przedstawionych wyżej założeń, uznał, że nie ma żadnych powodów do ustanowienia w przypadku aborcji kary łagodniejszej niż w przypadku zabójstwa, by tak rzec, "tradycyjnego".

 

Jednocześnie uważam, że z różnych względów należy wprowadzić możliwość odmiennego ukształtowania odpowiedzialności poszczególnych uczestników tego przestępstwa.

 

 

W szczególności chodziło o to, że z reguły inna motywacja towarzyszy lekarzowi dokonującemu aborcji, a inna matce dziecka, która w tym przestępstwie pełni rolę podżegacza.

 

W zasadzie odpowiedzialność karna podżegacza jest taka sama, jak bezpośredniego sprawcy przestępstwa.

 

 

Panu Michalkiewiczowi chodziło więc o to, by bez naruszenia tej słusznej zasady ogólnej sprawić, by stała się ona bardziej elastyczna.

Ponieważ wpisywanie do ustawy, nawet przykładowej sytuacji uzasadniającej elastyczne stosowanie tej zasady mija się z celem, Pan Stanisław zaproponował, by pozostawić sądowi swobodę decyzji na podstawie okoliczności każdej konkretnej sprawy.

 

W ten sposób propozycja przybrała postać jednego zdania, które stanowiłoby kolejny paragraf artykułu kodeksu karnego mówiącego o odpowiedzialności karnej sprawcy zabójstwa.

 

Zdanie to miało brzmienie następujące: "W razie zabójstwa dziecka jeszcze nie urodzonego, sąd może podżegacza uwolnić od kary".

To była cała ustawa.

 

Wynika z tego, że gdyby ta propozycja została przyjęta, aborcja stanowiłaby jedną z odmian przestępstwa zabójstwa.

 

Bezpośredni wykonawca odpowiadałby bez ograniczeń, ponieważ w przeważającej większości przypadków podejmuje się tego zadania z chęci zysku, która uważana jest za pobudkę niską, zwłaszcza w przypadku zabójstwa.

 

Natomiast matka dziecka, czyli podżegacz, byłaby uznawana za winną przestępstwa, natomiast wymierzenie jej kary zależałoby zawsze od uznania sądu, który kierowałby się okolicznościami konkretnej sprawy. 

 

Na podstawie tego przepisu za przestępstwo aborcji mógłby opowiadać również ojciec dziecka, albo też jako podżegacz, albo jako pomocnik, albo jako podżegacz i pomocnik jednocześnie (np. nalegał na matkę dziecka, by dokonała aborcji, straszył ją porzuceniem w razie odmowy i dostarczył pieniędzy na jej przeprowadzenie) 

 

Jeśli odpowiadałby za pomocnictwo, jego odpowiedzialność nie byłaby ograniczona, a więc mógłby zostać skazany, jak za zabójstwo.

Pokazuje to, że taki pryncypialny stosunek do aborcji wcale nie oznacza pogorszenia sytuacji prawnej kobiety.

Szanowni Państwo, sumienie nie pozwoliło mi milczeć – skoro Internet jest zalewany informacjami, postami i zdjęciami osób popierających – trzeba pokazać, że są też ludzie myślący zupełnie inaczej. 

 

"Nie można pozwalać na zło"

 

W życiu są sprawy ważniejsze niż spokój!

 

Drogie Panie, aborcja nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Istnieją okna życia, domy opieki, wreszcie rodziny zastępcze. Są na świecie bohaterowie, którzy biorą pod swoją pieczę niepełnosprawne dzieci. Ja nim nie jestem, ale inni tak.

 

 

Należy mieć na uwadze, że podczas aborcji dzieci nie znikają – one umierają, są mordowane.

 

 

Oczywiście śmierć dziecka jest to ból, tragedia i trauma, której nie zrozumie w pełni nikt, kto sam tego nie doświadczył. Jednak dlaczego mówi się tylko o traumie utraty dziecka z donoszonej ciąży, a nie mówi się o traumie po stracie dziecka abortowanego.

 

 

Psychologia przedstawia ogrom przypadków, w których kobiety po aborcji wpadały w depresję, zamiast poczucia ulgi pojawiało się nie dające żyć poczucie winy i bezsilności.

 

 

Faktycznym celem feministek jest legalizacja aborcji na życzenie, czego z resztą nie ukrywają w swoich postulatach. Jeśli dziś się ugniemy, za kilka lat legalne będzie zabijanie zdrowych dzieci, jak niestety w większości krajów na świecie, zdominowanych przez cywilizację śmierci.

 

Cierpienie wykorzystywane do walki politycznej 

 


Pragnę dodać, że nie zgadzam się na chrystianofobię i piętnowanie katolików za to, że są wierni swojej wierze i bronią jej wartości.

 

Dlaczego pod hasłem jakże głośnej dziś tolerancji kryje się tylko tolerancja dla lesbijek, gejów, transwestytów, biseksualistów, aborcjonistek, islamistów, anarchistów itd., podczas gdy wszystko co chrześcijańskie jest wyśmiewane, poniżane i niszczone.

 

Dewastacje kościołów i pomników oraz zakłócanie modlitwy podczas Mszy świętych są przejawem czystej nienawiści i wandalizmu.  

Panowie "politykierzy", których celowo ani z imienia, ani z nazwiska nie wspomnę.

Cierpienie matek i dzieci nie może być wykorzystywane do walk politycznych! 

I do otumaniania ludzi, zwłaszcza młodzieży, w celu pozyskania elektoratu!

W swoim postępowaniu kierujecie się Panowie zasadą, jakoby cel uświęcał środki.

Po trupach, ale do celu.

Cytując Marszałka Józefa Piłsudskiego; "Wam kury szczać prowadzić

 

Konserwatysta z Łukowa

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama