reklama
reklama

Pacjenci tłoczą się przed wejściem do przychodni przy Rogalińskiego. Mają też dość "leczenia przez telefon"

Opublikowano:
Autor:

Pacjenci tłoczą się przed wejściem do przychodni przy Rogalińskiego. Mają też dość "leczenia przez telefon" - Zdjęcie główne

Czwartek, 27 sierpnia. Przed wejściem do przechodni specjalistycznej na ul. Rogalińskiego w Łukowie kłębi się ok. 10 osób. Deszcz zacina i jest zimno.

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Rośnie niezadowolenie pacjentów z Łukowa i powiatu. Chodzi o przychodnię specjalistyczną przy ul. Rogalińskiego oraz zamknięte przychodnie rodzinne.
reklama

Czwartek, 27 sierpnia. Przed wejściem do przechodni specjalistycznej na ul. Rogalińskiego w Łukowie kłębi się ok. 10 osób. Deszcz zacina i jest zimno. 

 

W ciasnym przedsionku na krześle siedzi starsza pani oczekująca na wizytę. Obok jej opiekun. Każdy w maseczce. Ale większość osób ma "ochraniacze" pod brodą lub czekają z odsłoniętym nosem.

 

Tłum się niecierpliwi, bo mija już dobre 10 - 15 minut, a kolejne osoby nie są wpuszczane do środka. Tam "steruje ruchem" młody żołnierz WOT.  Wyraźnie nie radzi sobie z presją. Tłumaczy pacjentom, że w rejestracji może przebywać jedynie trzech pacjentów. W tłumie słychać głosy oburzenia. - Co z nami robią - żali się starsza pani. - Ja tylko po wyniki. Mogę wejść? - pyta pan, który właśnie przyszedł pod przychodnię. - Będą wołać - odpowiada ktoś z początku kolejki.

 

 

"Cały czas jest cyrk" 

 

Deszcz przestał kropić, ale ziąb daje się we znaki.  Po chwili otwierają się drzwi. Wchodzą osoby na prześwietlenie. Za chwilę ktoś po wyniki. Ale do lekarza już nie. - By się nie wygłupiali. Przecież można poczekać na górze przed gabinetem - utyskuje kolejny pacjent. Pan w mundurze stara się cierpliwie tłumaczyć, że są już osoby do lekarza. Czekają pod gabinetami.  - W tamtym tygodniu byłam dwa razy.  Cały czas jest taki cyrk - dodaje kobieta, która dołączyła do kolejki. Przychodzi też starsze małżeństwo. Z rozmów daje się szybko wywnioskować, że pani jest po operacji. Mąż proponuje, żeby poczekała w aucie, a on zajmie kolejkę. Mimo wyraźnego zmęczenia pani ta decyduje się czekać. -  Co się stanie, jak będzie zima? Będą nas trzymać na mrozie?  - pyta ironiczne kolejna pacjentka. 

 

 

 

"Tragedia poszczególnych osób"

 

 

 

Portal Łuków24.pl spytał swoich Czytelników o ich doświadczenia ze SP ZOZ-em w czasie pandemii. Głosy są podzielone, choć przeważają opinie negatywne.

 

 - U mnie nie ma problemu, na przepisanie leków wystarczy teleporada, a z nią nie ma problemu. Z wizytami syna u lekarza na razie nie wiem jak, bo na szczęście jest zdrowy - pisze pani Katarzyna.

 

 Pani Mariola jest bardziej krytyczna: - Do specjalistów nie można się przyjąć na NFZ do przychodni również nie, tylko teleporady. Jak można dziecku po operacji zbadać wzrok lub dno oka przez telefon? - pyta poirytowana.  - Najlepsze jest to, że  mi przysłano pisemko z groźbą ukarania 5000 tys. zł, bo dziecko ostatniego szczepienia nie dostało i wizyta już jest umówiona, ja mam tylko się zgłosić na dany dzień - pokazuje absurd organizacji służby zdrowia. 

 

"Kaszpirowski leczył przez telewizor"

 

 

 

W bawełnę nie owija za to pani Małgorzata. - POZ tylko teleporada, która jest tak profesjonalna, że aż ręce opadają. Poradnia specjalistyczna?  Ludzie pod drzwiami przychodni. Terminy wizyt specjalistycznych i diagnostyk?  Masakra. Mówię tu o Łukowie. Biała Podlaska? Poradnie specjalistyczne działają z małymi ograniczeniami, ale nikt nie stoi przed wejściem i czeka na otwarcie drzwi! - relacjonuje pacjentka. 

 

 Jeszcze ostrzej wypowiada się pani Magdalena: - Jak czytam te komentarze, to aż włos się na głowie jeży... To wola o pomstę do nieba. Ludzi nie przyjmują, bo się koronawirusa boją, a na wakacje jak jeżdżą grupami, to już nie strach - komentuje.  - Wirus nas nie wykończy, tylko procedury - dorzuca pan Tomek.

 

- Kaszpirowski leczył przez telewizor, a nasi lekarze przez telefon cuda i niewidy - bulwersuje się pani Halina.

 

- W ciągu ostatnich dwóch tygodni byłam u trzech specjalistów, ale tylko prywatnie. Inaczej nie ma szans - utyskuje pani Kasia. 

 

 

 

Dyrekcja: Jest nam przykro 

 

 

 

Mariusz Furlepa szef SP ZOZ-u w Łukowie mówi w rozmowie ze Wspólnotą, że jest mu przykro z zaistniałej sytuacji. - Musimy trzymać się wytycznych GiS - wyjaśnia. Przypomina, że wiele placówek działa na zasadzie teleporad. Furlepa boi się też nadchodzącej wielkimi krokami jesieni. Co zrobić, żeby pacjenci nie mokli i marzli na dworze? - Pewnie będziemy musieli umawiać na konkretne godziny - prognozuje. 

 

Artykuł ukaazał sie w numerze 36 Wspólnoty Łukowskiej.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama